#2 Dzień Matki – czy jest nam potrzebny?

To już mój trzeci Dzień Matki i do tej pory nie jestem w stanie się określić, co dla mnie znaczy to święto. Czy mnie wkurza i denerwuje, czy chcę go celebrować? Pewnie jestem mega dziwna, ale nie rozumiem tego ciąglego staroświeckiego podnoszenia kobiety jako matki w oczach społeczeństwa.

Jak będziesz miała dzieci, to zrozumiesz!

Tak, rozumiem. Rozumiem tyle, że rola matki jest tak samo ważna, jak i rola ojca, czasem rownież jak i rola dziadków. To wiecznie stawianie matki na pjedestale sprawia to, że ktoś zadaje pytanie: „Czy mąż Ci pomaga w wychowaniu dziecka?”. Nie pomaga, tylko bierze udział.

Już przeszliśmy z etapu, kiedy trzeba celebrować to, że matka jest bohaterką, bo urodziła. Bo nie każda rodziła, ale czym gorsza, skoro kocha tak samo? Więc po co my rozdzielamy te całe święta na ojców i matek? Po to, żeby podnieść ceny na kwiaty i żeby zaspamować newsletter kodami na produkty, które nawet nie dotyczą matek.

Taki Dzień Matki mi przypomina słogan „Kinder, Küche, Kirche”. Selebrujemy miejsce kobiet w społeczeństwie. WTF? I tak, ja wiem, że w czerwcu mamy też Dzień Ojca, ale dobrze wiecie, że jest „obchodzony” z mniejszym rozmachem i wprowadzony dla równowagi.

To dla kogo w końcu jest ten Dzień Matki? Dla kobiety która rodziła? Naturalnie czy przez CC? Dla matki adopcyjnej? Dla matki społecznej? Dla wieloletniej staraczki? Dla matki dziecka straconego? Dla matki zaangażowanej tylko w biznes? Dla ojca samotnie wychowującego dzieci, które nie mają matki? Dla babci/dziadka? Dla psiej mamy?

Nie będę udawać, że zaraz dopiszę ten tekst i pójdę po dziecko do żłobka i nie będę się wzruszać na każdą laurkę. Bo będę. Ale się zastanówcie, po co jest ten dzień i czy matka powinna być stawiana tak wysoko w społeczeństwie? Czy słowo matka powinno być kojarzone z wielkim osiągnięciem życiowym i kodem z newslettera?

Może kiedyś sama sobie odpowiem na te pytania. A może zmienię zdanie.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

Dodaj komentarz